Architektura pierwszej potrzeby

W przestrzeni publicznej funkcjonuje wiele elementów, które są traktowane po macoszemu – zarówno przez włodarzy miast, jak i architektów. Tymczasem również one – toalety publiczne, bazary czy wysypiska śmieci – zasługują na uwagę, ponieważ są nam niezbędne w życiu codziennym. Aleksandra Wasilkowska od dwudziestu lat koncentruje się właśnie na takich obiektach. Zaprojektowała m.in. Warszawskie Toalety Publiczne, przyjazne dla opiekunów z dziećmi oraz osób z niepełnosprawnościami. Architektka zasiada w jury 25. edycji Konkursu Geberit „Projekt Łazienki 2023”.

 Zofia Malicka: Jest Pani autorką książek „Architektura Cienia” – czy może Pani przybliżyć, co oznacza to pojęcie?

Aleksandra Wasilkowska: „Architektura cienia” to wszystkie elementy przestrzenne, które funkcjonują na peryferiach uwagi, takie jak szalety miejskie, bazary, wysypiska śmieci. To tematy w debacie architektonicznej często pomijane, wypierane na dalszy plan, jako mniej ważne i prestiżowe niż architektura związana z kulturą, pracą czy mieszkalnictwem. A jednocześnie to właśnie ta drobna architektura związana z codziennością, higieną, zdrowiem, jedzeniem jest architekturą pierwszej potrzeby, do której dostęp powinien być sprawiedliwy – niezależnie od płci, wieku, klasy społecznej. Samo określenie „architektura cienia” odnosi się do „archetypu cienia” Carla Gustava Junga i jego koncepcji psychologii analitycznej. Jung uważał, że kluczowe dla uzdrowienia ludzkiej psychiki jest nazwanie i włączenie tego, co ukryte i wyparte z naszej świadomości. Podobnie jest z architekturą cienia. Bez włączenia do przestrzeni miast dobrze zaprojektowanych toalet miejskich, bazarów z tanią i zdrową żywnością, bez właściwej gospodarki odpadami, organizm miejski i społeczny nie może prawidłowo funkcjonować.

Z.M.: Dlaczego to właśnie ten temat zwrócił Pani uwagę jako architektki?

A.W.: Architekturą cienia zajmuję się od dwudziestu lat, czyli od momentu mojego dyplomu, w którym zaproponowałam utrzymanie na Placu Defilad bazaru, toalet publicznych i łaźni miejskiej dla osób w kryzysie bezdomności. Zaproponowałam ucywilizowanie formy targowiska i pozostawienie go w centrum miasta. Sama mieszkam w Śródmieściu i uważam, że jego postępująca gentryfikacja i dyskryminacja wielu grup społecznych nie jest dobrym kierunkiem. Również dwadzieścia lat temu, kiedy zostałam matką, sama doświadczyłam powszechnego braku toalet miejskich i szeregu innych barier oraz wykluczeni. Napotykałam na nie w przestrzeni publicznej, w parkach i przy placach zabaw. Brakowało dostępu do wody, toalet i przewijaków w miejscach powszechnie uczęszczanych przez rodziców, dzieci i osoby starsze. Dlatego moje projekty w większości są związane z moim bezpośrednim doświadczeniem trudu macierzyństwa i braku dostępu do podstawowej infrastruktury społecznej.

Z.M.: Wraz z Markiem Happachem zaprojektowała Pani w 2015 roku Warszawskie Toalety Publiczne, w których niektóre rozwiązania są zaczerpnięte z zagranicznych toalet miejskich. Czy w kwestii dostępności toalet miejskich, ich funkcjonalności i estetyki Polska, Pani zdaniem, odbiega od innych krajów w Europie?

A.W.: Warszawskie toalety były oparte o kilka emancypacyjnych postulatów, które wynikały z mojego własnego doświadczenia macierzyństwa, ale też badań aktywistów związanych z tzw. „potty parity” czyli postulatem sprawiedliwego dostępu do toalet bez względu na płeć czy wiek. Z tego powodu toaleta symbolicznie została oznaczona piktogramem serduszka, znaku sławojki, który jest prosty i zrozumiały dla wielu różnych kultur, a jednocześnie stanowi uniwersalny i niedyskryminujący symbol. Wewnątrz toalety znajduje się na stałe duży przewijak. Jest wystarczająco dużo miejsca, żeby rodzic mógł wejść do wnętrza z wózkiem, np. będąc z dwójką dzieci na spacerze – nie musi go zostawiać na zewnątrz. Toaleta jest też sprawdzona pod kątem dostępności dla osób z ograniczeniami ruchowymi lub poruszającymi się na wózku. Sama elewacja z kafli i obła bryła budynku jest jak najbardziej neutralna, ponieważ ma pasować do różnorodnych lokalizacji i kontekstów. Dlatego dobraliśmy trzy odcienie kafli, które dopasowują się do otoczenia. Na zewnętrz jest kranik z pitna wodą. W tej chwili toalet jest prawie pięćdziesiąt i powstają w kolejnych lokalizacjach. Wrocław skopiował nasze toalety, co dowodzi, że są dobrze zaprojektowane.

Z.M.: Uważa Pani, że w przestrzeni miejskiej ścierają się dwie tendencje – odgórna, urzędowa i oddolna, społeczna – czy i jak daje się je pogodzić?

A.W.: Konsultacje miejscowych planów czy studium, budżet partycypacyjny są formalnymi miejscami dialogu urzędników z mieszkańcami. Ale równie ważne są wystawy i nieformalne debaty organizowane przez takie instytucje jak Fundacja Bęc Zmiana, Zodiak, Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki oraz Warszawa w Budowie – inicjatywa Muzeum Sztuki Nowoczesnej, czy działania Miasto jest Nasze i Magazynu Miasta. Te organizacje to świetne tuby głosu społecznego i progresywnych pomysłów, które później często są uwzględniane przez urzędników w ich strategiach miejskich. Miasto to nieustanne pole walki, wszyscy uczymy się od siebie wzajemnie.

Z.M.: Czy konkursy dla młodych architektów, zakładające realizację zwycięskiego projektu, to dobry sposób na wprowadzenie świeżego spojrzenia i nowatorskich pomysłów do przestrzeni miejskiej?

A.W.: Promocja młodych, zdolnych, zaangażowanych architektek i architektów jest bardzo ważna. W Polsce wciąż bardzo trudne jest wejście do zawodu tuż po studiach, zdobycie zlecenia, prowadzenie własnej pracowni, wymaga to dużej determinacji i poświecenia. Konkursy mogą być świetną trampoliną dla młodego pokolenia twórców, które na początku swojej drogi jest innowacyjne i powinno mieć prawo do naprawiania swojego miasta.

Z.M.: Została Pani zaproszona do jury Konkursu Geberit „Projekt Łazienki 2023” – jak najlepiej przygotować się do zaprojektowania takiego obiektu, co jest największym wyzwaniem w tegorocznej edycji?

A.W.: Pandemia pokazała nam, jak ważne są zdrowie i higiena oraz troska o mniej zamożne grupy społeczne, inne gatunki, o florę i faunę, o jakość wody. Zachęcam do krytycznego podejścia do wytycznych prawa budowlanego, które – jeśli chodzi o zasady budowania toalet – jest archaiczne i patriarchalne. Ciekawie o tym pisze Paulina Januszewska w artykule „Seksizm dosięgnie cię wszędzie, nawet w toalecie”, opublikowanym w „Krytyce Politycznej”. Wiele inspiracji odnośnie samych detali można czerpać z kultowej książki Alexandra Kiry „The Bathroom” oraz ważnej „Public toilets and gender” Olgi Gershenson i Barbary Penne z posłowiem Petera Greenway, którego film „26 bathrooms” również polecam. Warto się przyjrzeć inicjatywie dla tokijskich toalet publicznych organizowanej przez The Nippon Foundation, w ramach której powstały przepiękne toalety publiczne autorstwa wybitnych współczesnych architektów, choć bardzo żałuję, że nie zachowano parytetu, zapraszając tak mało twórczyń. W tym roku szczególnie istotne wydają mi się kwestie oszczędności zasobów materiałowych i energetycznych oraz sprawiedliwość w szerokim tego słowa rozumieniu. Mam nadzieję, że ten konkurs przyniesie nam manifest nowego myślenia o klimacie, relacjach międzygatunkowych  i sprawiedliwości społecznej.