CZY MODERNIZM I PROJEKTOWANIE UNIWERSALNE STOJĄ W SPRZECZNOŚCI?

Architekci – chociaż chcieliby być wielkimi kreatorami – są zazwyczaj dyplomowanymi kozłami ofiarnymi. Muszą godzić – często sprzeczne – interesy wielu stron i są za to przez wszystkich rozliczani. Mityczna postać architekta-twórcy zanikała w okresie modernizmu i dziś istnieje tylko okazjonalnie – opowiada architekt Łukasz Wojciechowski.

Czym jest modernizm?

To bardzo szerokie pojęcie, którego z całą pewnością nie możemy sprowadzać wyłącznie do stylu w  architekturze. Modernizm to wielkie zjawisko społeczne, gospodarcze także polityczne, o którego początkach możemy mówić już w osiemnastym wieku gdy nastąpiła rewolucja przemysłowa.

Właśnie z modernizmem związane są takie zjawiska jak motoryzacja, elektryfikacja miast upowszechnienie się samolotów a nawet powstanie związków zawodowych czy emancypacja kobiet. Na tak szerokim tle sposób projektowania budynków czy przestrzeni miejskiej to tylko niewielki fragment całości. Z całą pewnością można jednak powiedzieć, że najistotniejszą rzeczą z punktu widzenia projektantów modernistów była funkcjonalność.

W Polsce modernizm kojarzy się raczej negatywnie bo z okresem powojennym i wielkimi blokowiskami powstającymi w tamtym okresie jak grzyby po deszczu?

Każdy ma oczywiście prawo do własnej oceny konkretnej epoki czy też stylu architektonicznego. Proszę jednak pamiętać, że architekt nigdy nie działa w próżni. Nie da się od podstaw zaprojektować miasta. Zastajemy przestrzeń już funkcjonującą, którą tworzą rozmaici aktorzy. Są to przecież, mieszkańcy i turyści, inwestorzy i artyści ale także politycy i przywódcy, którzy niejednokrotnie mają wielkie wizje i próbują je realizować. Pośród tych wszystkich grup lawiruje architekt, co z pewnością nie jest zadaniem łatwym. Możemy więc w Polsce zżymać się na wielkie blokowiska ale pamiętajmy, że powstawały przede wszystkim dlatego, że w kraju wyniszczonym wojną były ogromne potrzeby mieszkaniowe. Nie możemy także zapominać o tym że zarówno na architekturę jak i budownictwo wpływają konkretne ustanowione reguły prawne. Oznacza to, że nawet jeśli dzisiaj ktoś zechce zbudować chatę góralską albo budowlę w stylu barokowym to i tak będzie ona musiała spełniać konkretne normy związane chociażby z termoizolacją czy ochroną środowiska naturalnego. W tym sensie wszystko co projektujemy jest modernistyczne lub może lepiej powiedzieć neomodernistyczne.

Co pana zdaniem jest największym osiągnięciem modernistów w ostatnich latach?

Zdecydowanie fakt, że zwracają uwagę na potrzeby konkretnych ludzi czy też niewielkich społeczności lokalnych i projektują przestrzeń z myślą o nich. Doskonałym przykładem może tu być wrocławski polegiwacz zaprojektowany przez Mikołaja Smoleńskiego. Zauważył on, że w mieście nie ma właściwie miejsca, w którym można by było odpocząć czy uciąć sobie drzemkę. Jeżeli ktoś leży na ławce – lub co gorsza na ulicy – to od razu wszyscy podejrzewają, że zasłabł albo jest pijany. Polegiwacz jest więc spełnieniem marzeń wszystkich tych, którzy czując się nieco gorzej chcą odetchnąć w centrum miasta. Innym, bardzo typowym przykładem zwracania uwagi na potrzeby mieszkańców jest projektowanie niewielkich przydomowych ogródków, które również mogą służyć jako miejsca dobrej zabawy i wypoczynku. Proszę jednak pamiętać, że miasto to jeden wielki organizm i jeśli część z nas projektuje przestrzeń komfortową funkcjonalną i przyjemną dla oka to władze miasta potrafią dla równowagi wpaść na pomysł wybudowania sieci galerii handlowych. Tak właśnie dzieje się we Wrocławiu. Planista argumentuje, że wybudowanie wielkiej ilości galerii ożywi ruch pieszy w mieście bo ludzie będą spacerować z jednego centrum handlowego do drugiego. Moim zdaniem to kompletny absurd. W czasach gdy na jedną osobę w rodzinie przypada przynajmniej jeden samochód trudno zakładać, że ludzie będą spacerowali między galeriami. Dużo bardziej prawdopodobne jest, że przyjadą do nich samochodami, a skoro tak to powstaną olbrzymie korki. Po drugie wielkie galerie handlowe staną jak potwory w centrum miasta i zamordują wszystkie okoliczne kafejki, wszystkie lokalne sklepiki. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że miasto zamiast wypięknieć zostanie oszpecone.

Czy moderniści przywiązują wagę do projektowania uniwersalnego?

Zdecydowanie tak. Już w latach sześćdziesiątych – w okresie tak krytykowanego powojennego modernizmu –  w Holandii powstało całe miasteczko w pełni przystosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością ruchową. Miało oczywiście swoje plusy i minusy bo z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że tworzenie czegoś w rodzaju przystosowanego getta dla osób z niepełnosprawnościami nie było najszczęśliwszym pomysłem. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że to co obecnie mamy w Polsce – czyli nadmierne obłożenie szczegółowymi przepisami – też nie ułatwia dostosowywania budynków. Architekci nie chcąc projektować przepisowych pochylni np. przy budynkach zabytkowych uciekają się do projektowania platform dla wózków przy balustradach – takie rozwiązanie wydaje mi się porażką projektanta. Taki podjazd zwykle trzeba przykrywać pokrowcem a osoba chcąca z niego skorzystać musi prosić pracownika o jego udostępnienie. Natomiast gdyby przepisy były bardziej elastyczne, można by wypracować kompromis, rozwiązanie, które np. nie zaburzy charakteru zabytkowego budynku, a będzie odpowiadało np wózkowiczom. Tu należy podkreślić, że ten delikatny problem dotyczy przede wszystkim obiektów istniejących. Uważam, że nowe budynki bezwzględnie nie mogą generować najmniejszych przeszkód. Projektując dla wszystkich musimy mieć świadomość czego potrzebują poszczególne grupy, dlatego jestem wielkim  zwolennikiem warsztatów dla architektów podczas których uczą się z jakimi trudnościami w przestrzeni miejskiej boryka się osoba na wózku czy człowiek z niepełnosprawnością wzroku. Tylko dzięki wspólnemu doświadczeniu i rozmowom z użytkownikami będziemy w stanie zaprojektować przestrzeń dostępną dla wszystkich można powiedzieć przestrzeń integrującą.

Na ile architekci mają wpływ na wygląd współczesnych miast? Czy ktoś taki jak pan może realizować własne artystyczne wizje czy jest zależny od  pomysłów  klientów?

Każdy architekt marzy o realizacji własnej koncepcji o przeforsowaniu oryginalnego pomysłu i pozostawieniu w przestrzeni własnego śladu artystycznego. Miasto jednak nigdy nie jest i nie może być projektowane przez jedną osobę. Rola architekta powinna polegać na mądrej koordynacji, próbie współpracy i połączenia różnych najczęściej sprzecznych interesów. Musimy brać pod uwagę zarówno wymagania klienta jak i dobrze znać potrzeby mieszkańców, charakteryzować się wysoką wrażliwością społeczną ale także dysponować badaniami socjologicznymi, których w Polsce w ogóle nie ma. Skłaniam się do gorzkiego stwierdzenia, że rola koordynatorów to coś o czym na razie możemy pomarzyć. Zdecydowanie bliżej nam do roli, którą opisał w latach osiemdziesiątych francuski architekt Claude Parrent. Zauważył on, że architekt to ktoś w rodzaju pajaca społecznego. Jesteśmy dyplomowanymi kozłami ofiarnymi stanowiącymi naturalne parawany pomiędzy deweloperami i politykami z jednej a mieszkańcami z drugiej strony. Na końcu okazuje się, zawsze że wszystkiemu jest winny architekt. Istnieje więc wielki rozdźwięk pomiędzy tym kim chcielibyśmy być a tym kim często naprawdę jesteśmy. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że ta sytuacja zmieni się kiedyś na lepsze.

źródło: Filip Zagończyk, www.kolociebie.com