Z dziką ciekawością przyglądam się temu, jak podlewane środkami z budżetu partycypacyjnego (ale nie tylko) miejsca zmieniają swoje otoczenie. O ile je zmieniają. A jeśli nie zmieniają to, dlaczego tak się dzieje?
Monitoruję nowe place zabaw, tężnie, psie wybiegi, ogrody społeczne i podglądam, jak pracują w środowisku, w które zostały wpisane.
Ostatnio moim ulubionym miejscem do obserwacji jest odnowiony Skwer Słoweński w Warszawie. Zieleń Warszawska na swojej stronie na Facebooku nie może się go nachwalić. „Najpiękniejszy plac zabaw na Mokotowie” powstał właśnie w ramach Budżetu Obywatelskiego. Zmiana jest widoczna gołym okiem. Wcześniej Skwer Słoweński był zaniedbanym kawałkiem zanieczyszczonej przez psy zieleni, uwięzionym pomiędzy ul. Wiśniową a Kazimierzowską. Asfalt, trochę krzaków, w których żyły dzikie koty, altanka na śmieci i najsmutniejsza piaskownica świata z jednym konikiem na sprężynie. Poprzeczka nie była więc zawieszona zbyt wysoko.
Teraz, jak chwali się Zieleń Warszawska:
Plac zabaw podzielony jest na dwie części: pierwsza znajduje się za niskim eleganckim ogrodzeniem z dwiema furtkami, gdzie znajdziemy typowe urządzenia do zabawy z naturalnego drewna tj. huśtawki, „telefon”, sklep oraz wielofunkcyjne urządzenie do wspinania z przejściami i zjeżdżalnią. W tym miejscu zastosowaliśmy nawierzchnię żwirową, przepuszczającą wodę.
Drugą nieformalną część placu zabaw stanowi trawiasta polanka ze wzniesieniami, mostkiem oraz trzema wierzbowymi szałasami. Ta część placu zabaw jest wygrodzona na okres zimowy, do czasu ukorzenienia się trawy.
Obie części placu zabaw otoczone są przez nowe nasadzenia z traw oraz krzewów ozdobnych, paproci, kwitnących hortensji, śnieguliczek i tawuł.
I wszystko to jest prawdą, niestety nowa odsłona placu na razie nie pomogła odmienić oblicza tego miejsca. Skwer użytkowany był dotychczas głównie przez nadużywających alkoholu mieszkańców, którzy siadali na oparciach ławek, rzucali na ziemię niedopałki i zostawiali po sobie puste butelki. To się nie zmieniło i nadal się dzieje tuż przy samym placu zabaw, który przyciągnął dzieci wraz z opiekunami.
*O dużej szkodliwości takich małych wykroczeń pisaliśmy TU.
Nowe nasadzenia dotyczyły realizowanego projektu, ale pas zieleni po drugiej stronie chodnika pozostał zanieczyszczony i zdezelowany. Mur, który biegnie wzdłuż skweru, nadal jest oszpecony nieudolnym graffiti i kibolskimi hasłami.
Zanim udostępniono pierwszą część realizacji z powodu użycia marnych materiałów lub słabej jakości wykonania, pokruszyła się i popękała syntetyczna “naprasowanka”. W efekcie jej drobne elementy roznosiły się po skwerze i okolicznych ulicach przez ponad tydzień.
Podwórko kamienic, które sąsiadują z opisywanym przeze mnie miejscem, jest równie przygnębiające, co sam skwer przed odnową. Wydeptane klepisko w miejscu trawników, śmieci, budynek wyglądający na pustostan i kilka zabawek rozstawionych wśród ciasno zaparkowanych samochodów. Miasto2077 słusznie zauważa, że “kiedy znajomi pytają się, co najbardziej podobało nam w mieście, z którego właśnie wróciliśmy, chyba nikt nie odpowiada, że „samochody pędzące ulicami”. Przeciwnie najczęściej opowiadamy jakie wrażenie zrobiły na nas wyjątkowe budynki, place, parki oraz przestrzeń w mieście, gdzie ruchu ulicznego nie było albo był ograniczony”. Mimo to na świetnie skomunikowanym z resztą miasta Mokotowie samochodów jest bardzo dużo, a miejsc parkingowych mało. Zapewne mieszkańcy kamienicy przy Kazimierzowskiej chcieliby spotykać się z sąsiadami i ich dziećmi na pięknym, czystym i zielonym podwórku. Nie sądzę jednak, żeby zechcieli to zrobić kosztem miejsc parkingowych.
Nie obwiniam ich o to. Zastanawiam się, jak miasto powinno planować przestrzeń publiczną, żeby tworzyła integralną całość i żeby pojedyncze elementy nie były stratą pieniędzy. Czy Skwer Słoweński zapoczątkuje zmianę w tej okolicy? A może sam ulegnie zniszczeniu i ponownej degeneracji? Jakie musiałyby być powzięte inne działania i kroki, żeby „Najpiękniejszy Plac Zabaw na Mokotowie” naprawdę uczynił Mokotów lepszym miejscem?