Jeden niedopałek. Jeden papierek. Jedna plastikowa butelka na chodniku. Jedna psia kupa na trawniku. Jeden samochód zaparkowany na miejskiej zieleni. Jedno graffiti. Jeden przewrócony kosz lub słup reklamowy. Jedna wklepka z wulgaryzmami w windzie. Jeden trup samochodu rozpadający się na miejskim parkingu. Czy mają znaczenie? Czy robią różnicę?
Niektórzy twierdzą, że tak. Mówi o tym TEORIA WYBITYCH SZYB, która opisuje, jak małe akty wandalizmu sprawiają, że miejska przestrzeń jest coraz bardziej zdegenerowana, a poziom przestępczości rośnie. Przyjrzyjmy się tej teorii bliżej.
PRZESTĘPSTWO SKUTKIEM NIEPORZĄDKU?
A co gdyby okazało się, że nieporządek, brud i niedbałość nie tylko drażnią estetów czy zmniejszają nasze poczucie szczęścia, ale prowadzą do wzrostu przestępczości? Czy wtedy równie łatwo przyszłoby nam lekceważyć miejski bałagan i drobne akty wandalizmu?
Teoria wybitych szyb została opracowana przez George’a Kellinga i Catherine Coles w 1985. Napisali oni książkę Wybite Szyby, w której pokazywali powiązanie drobnych aktów zaniedbania czy wandalizmu, które eskalowały z każdym dniem w coraz większe problemy.
Jeśli ktoś wybije szybę w oknie i miasto lub właściciel nie zareaguje, kolejną szybę będzie łatwiej wybić. Jeśli nasz pies załatwi się na zapaskudzonym trawniku, łatwiej będzie nam odpuścić sobie sprzątanie, niż gdyby zrobił to na wypielęgnowanej trawie. Wszelkie z pozoru błahe i drobne sprawy, jak pozwalanie na publiczne żebranie lub pijaństwo, śmiecenie, pozostawianie dużych gabarytów pod śmietnikiem, rysowanie graffiti czy nieprawidłowe parkowanie daje czytelny sygnał reszcie: nikt nie kontroluje tego miejsca, możesz robić, co chcesz.
A OKAZJA CZYNI ZŁODZIEJA
Wie coś o tym popularny w Polsce amerykański psycholog Zimbardo (tak, ten od eksperymentu stanfordzkiego). Postanowił sprawdzić teorię w praktyce i pozostawił dwa identyczne samochody w dwóch różnych częściach miasta. Jeden porzucono na Bronxie, a drugi w dzielnicy Palo Alto. Czy odtworzenie go na Pradze i Wilanowie w polskich warunkach miałoby sens? Być może. Jedna dzielnica była biedna i słynęła z wysokiego poziomu przestępczości. Druga była zamożna i bezpieczna. Oba auta były w dobrym stanie. Porzucono je z podniesioną maską. Mieszkańcom Bronxu wystarczyło kilka minut, żeby wyciągnąć akumulator i kilka innych szpargałów, a potem… ogołocić samochód do niemal samej blachy. W tym samym czasie mieszkaniec Palo Alto, który zauważył podniesioną maskę, zamknął ją w czynie społecznym. Głupio, gdyby deszcz zniszczył silnik. Samochód stał w tym stanie przez kolejnych kilka dni. Do czasu, aż Zimbardo nie wybił w nim szyby.
Co wtedy stało się z mieszkańcami Palo Alto? Nie wiadomo, ale po ok. 5 godzinach auto doprowadzono do dokładnie tego samego stanu, co auto z Bronxu. Auto z wybitą szybą, którego nikt nie pilnował i nikt nie zabezpieczył, było nie tylko łatwym łupem. Ono wysyłało przyzwalający sygnał o braku kontroli.
POLITYKA ZERO TOLERANCJI
Jeszcze jeden ciekawy przykład dotyczy przestępczości w Nowym Jorku. Słabo, kiedy zbiorkom jest niebezpieczny, a nowojorskie metro właśnie takie było. Nie tylko całe pobazgrane graffiti i zasikane, ale też łatwo było zostać pobitym na peronie, a przed bramkami stali panowie-oprychowie, którzy nie tylko celowo niszczyli bramki, ale też naliczali sobie opłaty za przepuszczenie człowieka na peron. Miasto nie bardzo chciało ich ścigać, bo bilet taki tani, a papierologii tak dużo. W efekcie metro stało się jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc tego miasta.
Sytuację odmienił George Kelling (twórca teorii wybitych szyb), który został przez służby transportowe NY zatrudniony w charakterze doradcy. Rzecz dzieje się w latach 80. NY walczy z przestępczością, metro jeździ jak PKP, rzadko na czas, mało kiedy przyjeżdża punktualnie, a Kelling radzi, by zacząć od oczyszczenia wagonów metra z graffiti, naprawić drobne uszkodzenia, zadbać o czystość i ścigać niewielkie przestępstwa (te, które my uznajemy za czyny o niskiej szkodliwości społecznej). No i zgrzyt. Nie ma poważniejszych wydatków niż zmazywanie streetartu z pociągów? Jednak David Gunn, nowy szef metra postanawia spróbować.
W efekcie: wszystkie pociągi zostają umyte. Kiedy tylko ponownie pojawia się ngraffiti, pociąg wypada z obiegu, aż do czasu wysprzątania go. Służby transportowe dodatkowo zatrudniły Williama Brattona, jako szefa policji transportowej. Ten miał się zająć wymuszeniami, pobiciami i kradzieżami. Również wziął pod uwagę teorię rozbitych szyb i zaczął ścigać oprychów, którzy uszkadzali brami i wymuszali kupowanie biletów u siebie. Wcześniej wydawało się to bezsensowne. Metro, co prawda traciło na sprzedaży biletów, ale i tak wydawało się to być mniejszym kosztem, niż wożenie na komisariat każdego kolesia, który filował przy wejściu na peron. Bratton jednak rozegrał to inaczej. Zakuwał ich w kajdanki i kazał im czekać na platformie. Do komisariatu jeździli hurtem, a w dodatku ludzie zaczęli zauważać, że ktoś, coś robi. Potem nawet przerobił miejski autobus na posterunek policji, co przyspieszyło jeszcze bardziej sprawy papierkowe.
Co się okazało? Bramkowi wymuszacze nie byli niewiniątkami. Mieli w kartotekach już inne przestępstwa, a niektórzy z nich byli na zwolnieniu warunkowym.
SPADEK PRZESTĘPCZOŚCI
Najwyraźniej Bratton był skuteczny, bo w 1994 awansował na szefa nowojorskiej policji (za kadencji Rudolfa Giulianiego). Zarządził ściganie tych małych, nieprzyjemnych czynów, które dotychczas wydawały się nieznaczące. Żadnego włóczęgostwa, obsikiwania murów, wymuszania pieniędzy na światłach, śmiecenia, mazania po ścianach i niszczenia zieleni. Kiedy tylko publiczna przestrzeń została zniszczona, miasto miało robić, co w jego mocy, żeby jak najszybciej ją zreperować, wyczyścić i odświeżyć. Pod lupę wzięto narkomanów, chuliganów, złodziejaszków samochodowych i kieszonkowców. Polityka stosowana przez Brattona nazywała się ZERO TOLERANCJI dla małych przestępstw.
EFEKT?
W latach 90 liczba zabójstw w NY zmalała o 72%, zgwałceń o 35%, rozbojów o 61%, kwalifikowanych napaści o 36%, włamań o 61%, kradzieży o 49%, kradzieży pojazdów mechanicznych o 70%.
Warto jednak wspomnieć, że model nowojorski bywa również krytykowany, za zbytnie antagonizowanie policji i ludności. Należy tu pomyśleć również o tym, że kryminalizacja drobnych przewinień, doprowadza czasem do problemów z resocjalizacją — to trochę dyskusja o tym, czy na pewno za posiadanie narkotyków na własny użytek powinno trafiać się do więzienia? Czy przeganianie włóczęgów i osób w kryzysie bezdomności, nie zmienia się przestrzeni miejskiej w najeżone betonowymi kolcami zasieki, by uniemożliwić im schronienie. Amerykański kontekst jest też inny, zwłaszcza jeśli pomyślimy o przypadkach przemocy na tle rasowym (przypadki, gdy policja bez powodu zabija nastolatków o innym kolorze skóry). Moim celem nie jest przekonanie Was, że teoria wybitych szyb, to jedyna słuszna teoria, ale raczej zainspirowanie Was do zadbania o własną przestrzeń i przyjrzenia się jej przez pryzmat tej teorii. Osoby zainteresowane głębszym tłem zapraszam do LEKTURY.