Nie trzeba być urbanistą ani architektem, żeby móc zaobserwować, czy miasto działa! Czy ławki są wygodne, a śmietniki rozmieszczone w odpowiednich odległościach? Ostatnio przyciągnął moją uwagę psi wybieg koło kina Iluzjon.
Gdybyście wyobrazili sobie więzienie – tak by to mogło wyglądać. To psi spacerniak. Ziemia pozbawiona trawy, ozdobiona kilkoma dziurami, metalowy płot i śmietnik na psie odchody. Mieszkańcy nazywają to miejsce „magic corner”. Można przyjść tam z psem na szybką kupę, ciężko psu zrobić tam, coś więcej. Mój jest zdezorientowany.
A jednak takich inwestycji jest więcej! Ktoś za to płaci! Podczas spacerów rozglądam się za psią infrastrukturą w mieście, a o komentarze proszę psią behawiorystkę i trenerkę Magdę Śliwerską, która prowadzi stronę www.balans.dog
Justyna Kokoszenko: Zacznijmy od psich wybiegów, czyli ogrodzonych placów w mieście, gdzie możemy spuścić psa ze smyczy. Niektóre z nich są po prostu wydzielonym terenem, inne zawierają psie zabawki, na których można ćwiczyć z pupilem. Czy takie wydawanie miejskich pieniędzy ma sens?
Magdalena Śliwerska: Zależy, o zaspokojeniu czyich potrzeb myślimy. Psie wybiegi mogą dać nam złudzenie rozwiązania naszych problemów, ale realnie na pewno nie zaspokajają potrzeb psa. Część psów do takich miejsc podchodzi podobnie, jak my do brudnych toalet publicznych – będą po prostu brzydziły się załatwić w miejscu, które jest zbyt zanieczyszczone odchodami innych zwierząt.
Druga sprawa to nadmiar ludzi i psów na zbyt małej przestrzeni, a w związku z tym nasilenie zachowań agresywnych Ta przestrzeń jest zbyt mała, by mogli się na niej pomieścić właściciele wraz z psami. Na dużej, otwartej przestrzeni psy mają szansę uniknąć się, odejść na bezpieczny dystans. Tu nie ma o tym mowy. Jeśli w dodatku źle zinterpretujemy zachowanie psa, który komunikuje dyskomfort i chęć odejścia: zwalnia, zatrzymuje się, węszy, szybko oblizuje, obraca głowę, obraca się bokiem do innego psa, możemy doprowadzić do sytuacji, w której pies czuje się tak zagrożony, że wejdzie w tryb walki. To bezsensowne nasilenie agresji u psów. Nie tego potrzebujemy w mieście.
No i na koniec – psie przeszkody na wybiegach. Mają szansę się sprawdzić tylko w momencie, w którym pies ćwiczy z instruktorem. Kiedy nie trenujemy na co dzień z psem, nie wiemy na ile go stać, a jeśli jego kondycja pozostawia wiele do życzenia, łatwo o kontuzję. Rozumiem, że w założeniu to ma być coś, jak siłownia dla ludzi na świeżym powietrzu, ale to znów prowadzi do niezrozumienia potrzeb psa, do tego te przeszkody często są źle skonstruowane, a więc mało bezpieczne. Pies potrzebuje stymulacji, potrzebuje się uczyć i zmęczyć, ale chodzi raczej o zmęczenie intelektualne we współpracy z człowiekiem, niż pokonywanie przeszkód biegając w amoku z innymi psami jak podczas Runmageddonu.
J.K: Czyli, co z Twojego punktu widzenia byłoby lepszą inwestycją miejskich pieniędzy?
M.Ś: Lepsze niż psie wybiegi będą po prostu parki i zielone skwery. Miejsca, gdzie mogą spotkać się zarówno ludzie z psami, jak i bez nich. To też oswaja psy z ludźmi, a nas z czworonogami. Izolowanie psów od przechodniów sprawia, że u niektórych nasila się lęk wobec psów. Zdecydowanie lepiej więc postawić na kulturę osobistą i edukację.
J.K: Co masz na myśli?
M.Ś: Właściciele muszą nauczyć się, żeby zawsze sprzątać po swoich psach. Chodzi też o to, żeby nie pozwalać psu podchodzić do innych psów, które ktoś trzyma na smyczy, lub po prostu do przechodniów – pies na smyczy może na niej być nie bez powodu, a przechodnie mogą sobie nie życzyć kontaktu, bać się psów itp. Nieważne, że nasz pies jest łagodny i chce się tylko przywitać. To my bierzemy za niego pełną odpowiedzialność.
J.K: A w drugą stronę? Żółta wstążka?
M.Ś: Mówisz o żółtej wstążce przypinanej do obroży, jako znaku, żeby nie dotykać psa? Mam wobec tej akcji mieszane uczucia. Po pierwsze – nie wszyscy o niej wiedzą. Po drugie, psy w tym przypadku należy traktować, jak obcych ludzi. Nie podchodzimy do nieznajomego i nie klepiemy go po plecach, nie przytulamy ani nie cmokamy do obcych ludzi. To powinno być również normą w postępowaniu z psami. Nie dotykamy cudzych psów – z kokardką czy bez!
J.K A co powiesz o piesuarach?
M.Ś: Co to takiego?
J.K: To takie betonowe formy, pod którymi pies może oddać mocz.
M.Ś: Hmm, w sytuacji podbramkowej, jeśli będziemy mieć psa na krótkiej smyczy i go kontrolować, a potem dojdziemy do takiego piesuaru, to pies faktycznie może oddać na niego mocz lub się nim zainteresować, bo jest na nim dużo zapachów. To oczywiście nie sprawdzi się w kontekście suczek, które raczej nie podnoszą nogi i nie do końca trafia w potrzeby psa. Pies chce znaczyć teren i eksplorować. Nie do końca wiem, czemu taki piesuar ma służyć i jaki problem rozwiązywać w przestrzeni miejskiej, myślę, że i psom i ludziom lepiej służyłby zielony skwer.
J.K: Na co miasto powinno wydawać pieniądze, żeby życie w mieście z psami stało się lepsze dla nas wszystkich?
M.Ś: Na stendy z workami na psie odchody. To by się przydało.
J.K: Zazwyczaj stoją puste lub zaśmiecone innymi odpadami – przynajmniej te w Warszawie.
M.Ś: Może można by zachęcić mieszkańców do recyclingu, żeby zostawili tam swoje woreczki, których już nie użyją, a przynieśli w nich do domu np. pieczywo?
J.K: Coś jeszcze przychodzi Ci do głowy?
M.Ś: Mój konik oczywiście, czyli trening! Warto poznać psa i nauczyć się go szkolić. Nie tylko dla nas. Dla psa leżenie na kanapie cały dzień, a potem szybkie siku to męka. Psy w mieście są znudzone. Zrobią dużo, żeby się uczyć, bo w naturze bardzo to lubią. Warto więc nawiązać relację ze swoim pupilem i połączyć przyjemne z pożytecznym. Nauczyć psa różnych haseł: zachowań, które będą dla niego świetną zabawą, zapewnią mu bezpieczeństwo (takich jak stop, przywołanie, zostawianie jedzenia znalezionego pod krzakiem), ale też sprawią, że nie będzie uciążliwy dla innych mieszkańców. No i edukacja ludzi – żeby wiedzieli więcej o psach i ich zachowaniach. Psiarze i nie.
J.K: Czyli zamiast psiej infrastruktury parki i psie sucharki dla wszystkich?
M.Ś: Psie sucharki? Masz na myśli tę stronę z memami o pieskach?
J.K: Tak! W Krakowie w tramwajach wyświetlano psie sucharki na ekranach! One często mają aspekt edukacyjny, ale są lekkie.
M.Ś: Genialny pomysł! Wiesz… jest tyle osób, które interesują się szkoleniami psów, że gdyby miasta zwróciły się do nas o taką pomoc, z pewnością moglibyśmy przygotować edukacyjne materiały. Wiedza pomaga bardziej niż smutne psie wybiegi czy piesuary.